Wyregulujmy ostrość

Zwykły wpis

Nie lubię sosu słodko-kwaśnego. No prawie nie lubię. Nie lubię go bowiem w 99% przypadków. Nie smakuje mi kupny, nie smakuje mi u chińczyka, a kurczak w takim sosie to dla mnie zmarnowane mięso. Próbowałam go w wielu miejscach, próbowałam sos wielu firm i efekt mnie regularnie rozczarowywał.

Może Was dziwi mój upór w degustacji i zastanawiacie się, po kiego w ogóle miałam tyle podejść do nielubianego sosu. A to dlatego, że kiedyś, dawno temu, gdy smoki były jeszcze małe, w moim rodzinnym mieście otworzył się sklep o przedziwnym asortymencie, sprzedający, między innymi,  sos słodko-kwaśny, który dla odmiany bardzo mi smakował. Wiedziałam więc, że drań może być jednak niezły.

Zatem w czym rzecz? Większość sosów jest po prostu słodka, nie słodko-kwaśna, a słodka. Ja lubię sos przede wszystkim kwaśno-ostry, jedynie trochę słodki. Nie łatwo znaleźć sos o idealnych proporcjach między wszystkimi trzema smakowymi żywiołami. Ale zrobić samemu? Banał!

Bierzemy duuużo chilli, deskę nóż i przystępujemy do patroszenia. Pozbawione pestek papryczki siekamy drobno ręcznie lub za pomocą techniki.

Posiekane chilli wrzucamy wraz z cukrem do garnka

Zalewamy niedużą ilością wody

Doprawiamy sokiem z cytryny

I dajemy się piekielnej strawie pogotować

Dwie uwagi – oparami z garnka nie inhalujemy się – śluzówka nosa bardzo tego nie lubi. Rzecz druga, przy siekaniu chilli powstrzymujemy się przed tarciem oczu. Powstrzymujemy się również po jego siekaniu, po pierwszym, drugim, a nawet piątym myciu rąk. Diabelstwo wchodzi w każdy paznokciowy zakamarek i czyha na dobry moment. W ogóle osoby noszące szkła kontaktowe powinny za chilli zabierać się tylko i wyłącznie w gumowych rękawiczkach.

A teraz jeszcze słówko na temat proporcji, od których cały ambaras się zaczął. Proporcje nie są tu czymś stałym i nienaruszalnym, dlatego tylko jako przykład podam dwie wersje w jakich zrobiłam sos.

Dla mnie, wersja diablo ostra, bardziej kwaśna niż słodka:
  • 250 g chili, z czego kilka, dla większej ostrości, z pestkami
  • 175 g cukru
  •  300 ml wody
  •  sok z 4 cytryn
Dla Niesfornego Męża wersja trochę ostra, ciutkę kwaśna i dość słodka:
  • 100 g chili (bez pestek)
  • 200 g cukru
  • 300 ml wody
  • sok z 1 cytryny
Sos na gorąco oszukuje. Aby sprawdzić smak, celem ewentualnego doprawienia, najlepiej odłożyć łyżeczkę sosu na zimny spodek i smakować wersję przestudzoną.
Do stosowania od razu, albo do zasłoiczkowania na długie zimowe wieczory. Pięknie rozgrzewa.

Jedna odpowiedź »

  1. To coś zdecydowanie dla mnie!!! Uwielbiam. Już bym zrobiła, gdyby nie fakt, że z niewiadomych przyczyn nigdzie we Francji nie widziałam świeżego chili, a szukam już od jakiegoś czasu. Dziwi mnie to bardzo. Nawet kupiłam sobie nasiona i spróbuję wyhodować. Sosik wygląda pysznie!
    Druga sprawa: widzę Centko, że masz włączoną opcję drukowania. Ja też miałam, ale drukuje się cała strona, tzn 4 kartki ze wszystkimi badziewiami, zamiast samego posta, najlepiej bez zdjęć. Szkoda, bo chciałabym, żeby można było wydrukować sam przepis jak na innych blogach. Może masz jakiś pomysł jak to zrobić? Albo ktoś ma? Pozdrawiam serdecznie :)

    • Ooo, to mi zagwozdkę teraz wrzuciłaś do głowy! Nigdy nie drukowałam niczego ze swojego bloga i nawet nie zastanowiłam się jak wygląda efekt. Nie wiem jeszcze gdzie, jak i co należy zmienić aby było dobrze, ale jak się dowiem, to obiecuję się wiedzą podzielić. Gdybyś sama wcześniej wpadła na właściwy trop, to też bądź tak dobra i mnie oświeć, ok?

      • Wielkie dzięki!!! Ustawiłam i już mam przycisk – drukuje ze zdjęciami lub bez, według uznania :) Jesteś Wielka, Centko :) Ja szukałam i nie mogłam znaleźć nic na wordpressa, tylko jakieś skomplikowane rozwiązania. Dziękuję i pozdrawiam :)

  2. Osobiście nie przepadam za tym sosem, ale dla męża chętnie zrobię w ramach nabywania kulinarnego doświadczenia ;)

Dodaj odpowiedź do crummblle Anuluj pisanie odpowiedzi