Tag Archives: sałatka

Welcome to Poland

Zwykły wpis

Trzy złączone stoły, niekoniecznie tej samej wysokości. Cztery obrusy, każdy inny. Wódka się leje hojnie. Śmiechy rubaszne uderzają w uszy coraz mocniejszym decybelem. Aż w końcu wujek Zdzisiek kończy opowieść pieprzną puentą i stryjenka Wiesia, ze śmiechu nie wytrzymawszy, ląduje wraz z taboretem na ziemi. Kuzyn Rysiek parska śmiechem, na co Lucek, syn stryjenki Wiesi, zakasuje rękawy i pyta Ryśka, czy ten się śmieje z jego matki. Logika nakazywałaby bójkę, ale z jakichś względów sprawa się kończy osuszeniem kolejnej flaszki i wspomnieniami jak to w wojsku kapralowi zaiwaniło się pagony. Wiecie gdzie jesteście, prawda? Oczywiście u cioci na imieninach.

Imieniny u cioci, oprócz jedynej w swoim rodzaju atmosfery, mają jeszcze jedną charakterystyczną cechę. Na tych trzech złączonych stołach stoi obfitość wielka dań ciepłych i zimnych, wśród których bigos i zimne nóżki wiodą prym. Musi być też półmisek wędlin, wybór marynowanych przekąsek pod wódkę, śledzik o tym samym przeznaczeniu, faszerowane jajka oraz tort z maślanym kremem. No i koniecznie, absolutnie koniecznie i nieodwołalnie potrzebna jest sałatka z majonezem. Bez sałatki z majonezem imieniny odbyć się nie mogą. Już łatwiej by było je zrobić bez solenizantki.

No i właśnie taką zdobycz z ostatniej rodzinnej imprezy przywożę. Sałatkę z majonezem. W sensie przepis na nią, a nie samą sałatkę, bo ta ostatnia, to już zjedzona. A że była smaczna i urodziwa, to pomyślałam, że się z Wami tym przepisem podzielę. Tylko burd żadnych za stołem nie wszczynajcie po jej zjedzeniu ;-)

Sprawa jest banalnie prosta – układamy warstwami:

  • jednego lub dwa posiekane pory – w zależności od tego jak długą mają jasną część
  • puszkę kukurydzy
  • 200 g tartego sera (najlepiej cheddara)
  • 4 ugotowane na twardo i posiekane w kosteczkę jajka
  • parę łyżek majonezu
  • garść prażonych nasion słonecznika
  • garść pomidorków koktajlowych

I już – szybko i pysznie :-)

Podwójnie na czasie

Zwykły wpis

Nieodwołalnie, niezaprzeczalnie i bezapelacyjnie rozpoczęło nam się euro. Piłka zdominuje wszystko na najbliższy miesiąc. Restauracje serwują kotlety w kształcie piłki. Sklepy z ciuchami promują krój spodni a’la Wojtek Szczęsny. Nawet w zwykłym spożywczaku z co drugiej półki krzyczy taki czy inny przysmak kibica, względnie parówki trenera lub euro-makrela. Nie da się uciec.

A jak tematu nie da się pokonać, to trzeba mu się poddać. A co! No to Szanowni Państwo ustalmy co tu się będzie działo: flagi wywieszamy, twarz malujemy, koszulkę w kolorach jedynie słusznych przywdziewamy, wuwuzelę za pazuchę wsuwamy i ruszamy na trybuny, w miasto, w tłum. Motywujemy naszych odpowiednimi hasłami do utraty władzy nad strunami głosowymi. I stadion oszalał.

A jak już zgłodniejemy, to jedząc też będziemy wspierać polską reprezentację. Sałatką patriotyczną, biało-czerwona, jak znalazł na czas piłkarskich emocji oraz na czas występowania botwinki.

Wystarczy rzeczoną botwinkę zawinąć w folię aluminiową i piec 1-1.5 h w 180 st. Pieczemy ją do miękkości, ale takiej al dente.

Upieczone młode buraki kroimy w cienkie plastry. Jest to krwawa robota – bez rękawiczek się za to nie radzę zabierać.

Botwinkę układamy na talerzu, skrapiamy oliwą i oprószamy grubą solą.

Na koniec dodajemy kozi twarożek i gotowe. Cudowne połączenie smaków – słodycz buraka i słoność sera. Cudowne połączenie faktur – jędrna botwinka i kremowy twarożek. Cudowne połączenie kolorów – krwista czerwień i niewinna biel. Spodoba się nie tylko kibicom :-)

 

Zaklinanie pogody

Zwykły wpis

To nie jest przepis, to jest zaklęcie. Na aury odczynianie. Bo choć kwiecień jest znany z tego, że plecień, to w tym roku chyba proporcje zimy i lata mu się wypaczyły. Zatem przypomnijmy kwietniowi o lecie, przypomnijmy mu, że może być słoneczny. Żółty kolor podsuńmy mu pod oczy. Żółtą kukurydzę, żółtego ananasa, żółty ser mu pokażmy – może zrozumie aluzję.

Skoncentrujmy żółcień, niech będzie jeszcze bardziej żółta.

Do żółtości dodajmy żółtko ukrywające swą moc pod postacią majonezu. Pieprzem wyostrzmy kolor.

A teraz mieszamy, zaklęcia wypowiadamy, zimę przeganiamy. Żółtą łyżkę wsadzamy.

No kwietniu – eat this!