Nie trzeba nawet specjalnych życiowych rewolucji do tego. Nie trzeba wydarzeń wiekopomnych, nie trzeba klęsk żywiołowych ani apokaliptycznych sensacji. Nie trzeba nowej pracy, nowego członka rodziny ani nowych butów co to obcierają pięty. Nie trzeba niczego. Wystarcza życie samo w sobie, aby zostać bez krzty wolnego czasu. A jak jeszcze do tego faktycznie coś się przytrafi, to można skończyć w czasowej czarnej dziurze.
Bo czas to taka podstępna bestia, co swym nadmiarem atakuje wtedy, gdy wszystkie filmy są obejrzane, wszystkie krzyżówki rozwiązane, a dobrej książki pod ręką brak. Wtedy jest go dużo i ciągnie się jak najdłuższe spaghetti. A jak kusząca rozrywka wygląda z każdego kąta, a zza pieca, meblościanki i spod łóżka gapi się na człowieka milion obowiązków, to nagle i niewytłumaczalnie zwija się jak świński ogon w przykrótki świderek.
A skoro już o makaronie mowa, to nic tak cudnie jak makaron nie dopasowuje się do czasowych możliwości. Jak się chce, to można kilkugodzinny sos bolognese sobie zaserwować czy też na długie godziny łokcie mąką upudrować własnoręcznie wałkując płaty na lazanię. A jak się nie chce, czy też jak się chce wręcz przeciwnie, to w minut kilka można załatwić sprawę. I to bez uszczerbku na smaku. O na przykład tak:
Makaron dowolny, szeroki, podłużny, kręcony lub też prosty wrzucamy na osolony wrzątek
A w czasie gdy makaron się gotuje sięgamy po cebulę, garść solidną szpinaku i kilka plastrów wędzonego łososia. Cebulę kroimy w kostkę, łososia nieco rozdrabniamy, szpinak wystarczy umyć.
Szklimy cebulkę na maśle, dorzucamy łososia, a po chwili również szpinak
Gdy szpinak nieco sflaczeje, ale liście nadal będą wyglądać jak liście a nie bezkształtne wodorosty, dolewamy kilka łyżek tłustej śmietanki
Trzymamy sos na ogniu jeszcze jakąś minutkę – tyle wystarczy by śmietana była bliska wrzenia. Na koniec doprawiamy sos solą & pieprzem i łączymy z makaronem. I już – genialnie pyszny makaron gotowy w 10 minut. W sam raz na dni gdy czasu brak. A także na wszystkie pozostałe :-)