Tag Archives: szpinak

Gdybym sobą nie była

Zwykły wpis

Gdybym nie była sobą, życie byłoby wygodniejsze. Zamiast dźwigać plecak i tłuc się lokalnymi autobusami w towarzystwie drobiu, miałabym walizeczkę na kółkach, klimatyzację i all inclusive. Co prawda ominęłoby mnie poznanie nepalskiego profesora ekonomii, bardzo zaciekawionego okresem transformacji w Polsce, mnicha, który zaprosił nas do zwiedzenia swojego (niedostępnego dla turystów) klasztoru czy wenezuelskiego taksówkarza, który zamiast normalnie, bo zbójecku, sprzedać nas handlarzom nerek, na migi wytłumaczył nam zawiłe kwestie bezpieczeństwa w Caracas. No fakt, ominęłoby mnie to, ale byłoby wygodniej.

Gdybym nie była sobą, życie byłoby tańsze. Oprócz wspomnianych podróży, które za sprawą promocji lotniczych nie do odpuszczenia regularnie zmuszają do opróżniania ledwo podratowanego konta oszczędnościowego, w czarną dziurę finansową wpędzają mnie wizyty w sklepach z artykułami gastronomiczno-kuchennymi. Bo akurat była trawa cytrynowa, rzucili świeżego tuńczyka i nie wiadomo skąd na półce odnalazła się melasa. A ten wihajster do robienia wzorków na rzodkiewkach, to był absolutnie niezbędny. Oj tańsze by było życie. Może mniej ekscytujące, ale tańsze.

Gdybym nie była sobą, to życie byłoby po prostu prostsze. I może wyciągałabym wnioski z własnych błędów, choćby po to, by nie popełniać ich ponownie. Ale jestem w 100% sobą. Więc znowu wzięłam się za ravioli mimo absolutnie niesprzyjających okoliczności. Charakter okoliczności był zupełnie inny niż ostatnio, ale efekt zbliżony – ukończenie rozpoczętego dzieła wymagało jedynie umiejętności manipulowania czasem i stawania na rzęsach. I nie, nie jestem skończoną masochistką. Wręcz przeciwnie. Hedonizm w czystej postaci przeze mnie przemawia. Bo całe te przydrożne niedogodności umykają w mgnieniu oka wobec efektu finalnego. To po prostu jest pyszne!

Cooking&eatingRobienie ravioli, jak każdych innych pierogów, zacząć wypada od nadzienia, by do czasu lepienia temperatury je pozbawić. Bierzemy zatem parę garści szpinaku (ok. 200 g) i dusimy w niewielkiej ilości wody do miękkości. Trwa to raptem 5 minut, nie więcej.

Cooking&eatingSzpinak porządnie osączamy i siekamy

Cooking&eatingDo rozdrobnionego szpinaku dorzucamy 100 g ricotty oraz 1 jajko

Cooking&eatingPrzyprawiamy nasze nadzienie gałką muszkatołową, solą i pieprzem

Cooking&eatingDo przyrządzania farszu jeszcze wrócimy, ale teraz czas na ciasto. Na osobę bierzemy 100 g mąki (najlepiej z pszenicy durum) i 1 jajko oraz szczyptę soli. Zagniatamy szybko na elastyczne ciasto. Jeśli to konieczne dodajemy 1-2 łyżki wody lub jeszcze troszkę mąki. Ciasto rozwałkowujemy najcieniej jak to możliwe. Jeśli macie maszynkę do makaronu, to nie wahajcie się jej użyć. Jeśli nie macie, to moim sposobem prężcie muskuły wymachując wałkiem.

Cooking&eating

Gdy ciasto jest już odpowiednio cienkie (lub siły do dalszego wałkowania brak) wracamy do nadzienia – podsypujemy je parmezanem, który wchłonie wodę puszczaną przez szpinak. Bo szpinak, choćby najlepiej odsączony, zawsze trochę wody puści. 1-2 łyżki parmezanu pomogą na tę dolegliwość.

Cooking&eatingPorcje farszu wielkości orzecha włoskiego układamy na płacie ciasta. Wolne przestrzenie smarujemy odrobiną mleka i przykrywamy całość drugim płatem. Dociskamy warstwy ciasta do siebie w odstępach między porcjami farszu i rozcinamy na eleganckie pierożki.

Cooking&eatingRavioli gotujemy w osolonej wodzie do miękkości. A w czasie gdy się gotują podsmażamy liście pietruszki na maśle.

Cooking&eatingPolewamy pierożki pietruszkowym masłem i zatapiamy zęby w niebiańskim ravioli. Pycha!

Cooking&eating

Cooking&eating

Cooking&eating

Świński ogon czy spaghetti? Nieważne!

Zwykły wpis

Nie trzeba nawet specjalnych życiowych rewolucji do tego.  Nie trzeba wydarzeń wiekopomnych, nie trzeba klęsk żywiołowych ani apokaliptycznych sensacji. Nie trzeba nowej pracy, nowego członka rodziny ani nowych butów co to obcierają pięty. Nie trzeba niczego. Wystarcza życie samo w sobie, aby zostać bez krzty wolnego czasu. A jak jeszcze do tego faktycznie coś się przytrafi, to można skończyć w czasowej czarnej dziurze.

Bo czas to taka podstępna bestia, co swym nadmiarem atakuje wtedy, gdy wszystkie filmy są obejrzane, wszystkie krzyżówki rozwiązane, a dobrej książki pod ręką brak. Wtedy jest go dużo i ciągnie się jak najdłuższe spaghetti. A jak kusząca rozrywka wygląda z każdego kąta, a zza pieca, meblościanki i spod łóżka gapi się na człowieka milion obowiązków, to nagle i niewytłumaczalnie zwija się jak świński ogon w przykrótki świderek.

A skoro już o makaronie mowa, to  nic tak cudnie jak makaron nie dopasowuje się do czasowych możliwości. Jak się chce, to można kilkugodzinny sos bolognese sobie zaserwować czy też na długie godziny łokcie mąką upudrować własnoręcznie wałkując płaty na lazanię. A jak się nie chce, czy też jak się chce wręcz przeciwnie, to w minut kilka można załatwić sprawę.  I to bez uszczerbku na smaku. O na przykład tak:

Cooking&eatingMakaron dowolny, szeroki, podłużny, kręcony lub też prosty wrzucamy na osolony wrzątek

Cooking&eatingA w czasie gdy makaron się gotuje sięgamy po cebulę, garść solidną szpinaku i kilka plastrów wędzonego łososia. Cebulę kroimy w kostkę, łososia nieco rozdrabniamy, szpinak wystarczy umyć.

Cooking&eatingSzklimy cebulkę na maśle, dorzucamy łososia, a po chwili również szpinak

Cooking&eatingGdy szpinak nieco sflaczeje, ale liście nadal będą wyglądać jak liście a nie bezkształtne wodorosty, dolewamy kilka łyżek tłustej śmietanki

Cooking&eatingTrzymamy sos na ogniu jeszcze jakąś minutkę – tyle wystarczy by śmietana była bliska wrzenia. Na koniec doprawiamy sos solą & pieprzem i łączymy z makaronem. I już – genialnie pyszny makaron gotowy w 10 minut. W sam raz na dni gdy czasu brak. A także na wszystkie pozostałe :-)

Cooking&eating

Cooking&eating

Dowód nienaukowy z użyciem Kota i szpinaku

Zwykły wpis

Szpinak, jak wiadomo dzięki radzieckim naukowcom, jest nieocenionym źródłem żelaza. Ba! Ma go więcej niż gwoździe! Nie dziwi zatem historia marynarza Popeye o cudownie nieproporcjonalnym bicepsie, który doznawał przypływu sił nadprzyrodzonych wskutek konsumpcji szpinaku. Nie zdziwi pewnie nikogo również fakt, że chcąc rozbrykać ospałego Kota, chcąc wlać w niego odrobinę młodzieńczej swawoli i entuzjazmu, sięgnęłam właśnie po szpinak.

Dla przeprowadzenia eksperymentu konieczne były:

  1. Kot
  2. Szpinak

Biceps Kota nie uległ natychmiastowej przemianie. Przyczyny upatruję w różnicy fizjologii Kota i marynarza. Aby jednak nie przesądzać o wynikach badań zbyt wcześnie, postanowiłam dać szpinakowi trochę czasu by zadziałał na koci organizm.

Aby czasu oczekiwania nie marnotrawić, przeszłam od razu do eksperymentów na ludziach. Pomna, że Popeye jadł szpinak puszkowany, czyli przetworzony, odparowany, skoncentrowany, postanowiłam szpinak trochę podrasować. Truskawką, między innymi.

Dodatkowo garść truskawek maltretujemy na gęstym sicie i wydobywamy z truskawek nieco soku.

Do truskawkowego soku dolewamy w równej proporcji octu balsamicznego i gotujemy pospołu na maleńkim ogniu, aż uzyskamy gęsty esencjonalny krem.

Truskawkowe balsamico łączymy z oliwą w proporcji 1:1

Substancje te dzikimi wstrząsami łączymy w gładką emulsję, którą dodajemy do szpinaku z truskawkami.

Sałatkę, dla chrupkości, wzbogacamy o prażony sezam

Na koniec dodajemy kąski koziego sera

Eksperymenty na ludziach czas zacząć! Aplikujemy w towarzystwie kawałka przedniego pieczywa.

Uprzejmie donoszę, że skutki były następujące. Kot zdrzemnął się przed telewizorem (i to wcale nie dlatego, że dałam mu przykład). Za to Niesforny Mąż niespodziewanie odkurzył. Niniejszym nienaukowo zostało udowodnione, że szpinak pobudzająco działa tylko na mężczyzn. Bo Kot to kobieta.