Jestem przekonana, że posądzicie mnie o kłamstwa wierutne i ściemniactwo czystej wody. Bo ciągle się zarzekam, że sól jest mą miłością, że przedkładam ją nad cukier i w ogóle, że krew słona w mych żyłach krąży, a jednocześnie co i rusz coś słodkiego się tu pojawia. No cóż… Nie, wcale nie powiem, że kobieta zmienną jest. Po pierwsze, to nigdy nie mówiłam, że słodkiego nie lubię. Słodkie lubię też. Tylko jakby ciut mniej niż słone.
A po drugie, to ostatnio mam wrażenie, że jako ten Don Kichot z wiatrakami walczył, tak ja próbuję pokonać wskazówki zegara krążące wkoło bezlitośnie i wydrzeć zegarowi, tej bestii okrutnej, odrobinę czasu. Na ogół bezskutecznie. Co powoduje, że żywię się głównie kanapkami przyrządzanymi naprędce jedną ręką, podczas gdy na drugiej dziecko płaczące trzymam. Obdukcja wykazała brak trzeciej ręki, niezbędnej do obfotografowania tej czynności. Więc jakkolwiek chciałabym Was zauroczyć zdjęciami tych wytwornych kanapek, to niestety materiału graficznego brak.
Ale. Czasami nie ma wyjścia, brak trzeciej ręki nie jest wystarczającą wymówką, a dzika tęsknota za snem jawi się jako błaha fanaberia. Bo jak trzech członków rodziny z północy przybywa z darami dziecię oglądać, to ciasto być musi. Zwłaszcza, gdy wśród nich jest Maleństwo, które mimo osiągnięcia pełnoletności, z miłości do słodkości jeszcze nie wyrosło. Ale nie lękajcie się. Nie przesadziłam, nie przesłodziłam, lukru nie będzie. Będzie słodko w sam raz. I na dodatek z zadziorną nutką chałwy ukrytej dla niepoznaki w kremowym serniku. Wierzcie mi, to jest dobre!
Spód sernika robimy z kruszonych ciasteczek digestive (130 g) i miękkiego (lub wręcz stopionego) masła (50 g) – jest to proporcja na tortownicę o średnicy 26 cm.
Tortownicę wylepioną ciasteczkową masą wstawiamy do lodówki i bierzemy się za masę serową – 1 kg twarogu trzykrotnie mielonego ucieramy ze szklanką cukru. Te i inne składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Do słodkiego twarogu dodajemy jajka, jedno po drugim, łącznie 5 sztuk.
Potem dodajemy 2,5 łyżki mąki ziemniaczanej i 2,5 łyżeczki esencji waniliowej (lub 2,5 łyżki budyniu waniliowego) oraz 160 ml tłustej śmietanki.
Na koniec czas na chałwę – kruszymy 380 g tego rarytasu i łączymy z masą serową.
Masę wylewamy na schłodzony spód i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni, na dół którego wstawiamy naczynie z wrzącą wodą.
Sernik pieczemy ok. godziny, a następnie studzimy w uchylonym piekarniku. Gdy sernik wystygnie, jest gotowy na przyjęcie boskiej polewy chałwowej. Aby ją stworzyć, miksujemy na gładko 190 g chałwy i 160 ml śmietanki.
Śmietankowo-chałwową masę podgrzewamy by nieco zgęstniała i wykańczamy nią sernik.
Jeszcze tylko próba silnej woli nas czeka, bo sernik powinien się wychłodzić w lodówce przez parę godzin, a najlepiej całą noc. Za to jak już będzie można go jeść… Poezja!
Przepis pochodzi od Dorotki.