Dawno, dawno temu, gdy zające dopiero zapuszczały swoje uszy, świat wyglądał nieco inaczej. Internetu nie było, w korkach to co najwyżej furmanki stały, a tłusty czwartek wypadał we wtorek. W sensie w ten dzień ostatni, w który jeszcze poopychać się można, tuż przed tą środą, od której już nie wypada. No i wtorkowy tłusty czwartek nie znał pączków ani faworków. I wcale nie dlatego, że te ostatnie pod nazwą chrust się kryły. Po prostu kiedyś nie rozdrabniano się z deserami, tylko szło się w konkret – boczki, słoniny, mięsiwa i jeszcze zasmażka do tego królowały w ten dzień na stołach.
Zatem jeśli ktoś z Was za słodkim nie przepada, to niech bez skrępowania i w imię tradycji udziec barani lub świńskie golonko w dłoń chwyta. Jeśliście jednak postępowi i uznajecie zmiany, które tłusty czwartek zaliczył w XVIII wieku, to biegnijcie do cukrowni i się bierzcie za słodkości. Ja choć sól nad cukier zazwyczaj przedkładam, w tłusty czwartek nie mam nic przeciwko cukierniczym wyrobom. Jednak, dla urozmaicenia, zamiast klasyczne pączki czy faworki smażyć, tym razem sięgnęłam po churros – najlepsze madryckie śniadanie, niezrównany barceloński podwieczorek i idealną tłustoczwartkową rozpustę. Obowiązkowo serwowane w towarzystwie gorącej czekolady.
Churros robi się całkiem prosto i nawet nie długo. Jeśli na hiszpańską modłę chcecie je zjeść na śniadanie, to ciasto można zrobić dzień wcześniej. Można oczywiście przygotować je również bezpośrednio przed smażeniem. A robi się to tak – zagotowujemy szklankę wody z 50 g masła.
Do gorącego płynu dodajemy 200 g mąki ze szczyptą soli i mieszamy, aż wszystko połączy się w błyszczące i gęste ciasto. Na tyle gęste, że lepiej użyć do mieszania drewnianej łyżki – mikser może nie wytrzymać presji i się spalić.
Ciastu pozwalamy przestygnąć, a gdy to nastąpi dodajemy do niego 3 jajka.
Ciasto jest bardzo gęste i początkowo niechętnie łączy się z jajkami, ale po przełamaniu pierwszych lodów jakoś to idzie. Tu już można sobie pomóc mikserem, bo wersja z jajkami jest zdecydowanie rzadsza.
Gotowe ciasto pakujemy w szprycę i wyciskamy ok. 15 centymetrowe wstążki ciasta bezpośrednio na rozgrzany tłuszcz.
Churros smażą się bardzo szybko – 2 minutki wystarczą by się pięknie zezłociły. Rumiane wężyki wyciągamy z tłuszczu i odsączamy z jego nadmiaru na papierowym ręczniku. Na koniec posypujemy je cukrem i bez zbędnej zwłoki przystępujemy do chrupania gorących churros. Pycha!