Tag Archives: leczo

Kulinarna odskocznia

Zwykły wpis

Człowiek się uczy całe życie. Na ten przykład Niesforny Mąż dopiero w dojrzałym wieku męskim dowiedział się, że gdy zmywarkowe tabletki się skończą, to należy pójść do sklepu i kupić nowe. Do momentu przeprowadzenia eksperymentu, ku przestrodze potomnych opisanego w niniejszym akapicie, żył w głębokim przekonaniu, że miast biec do sklepu można zastępować je płynem do mycia naczyń. Tak. Dzikie ilości piany wypełzające ze zmywarki i podbijające nieubłaganie kolejne centymetry kwadratowe kuchennej podłogi to jest coś. Widok dość niezapomniany.

Powyższe pokazuje, że informacje przyswaja się lepiej za sprawą praktyki niźli teorii. No niestety to fakt. Dopiero totalna masakra i inne drastyczne sceny w obrębie jamy ustnej nauczyły mnie, że gorący karmel, jakkolwiek apetycznie pachnie, nie powinien być konsumowany wprost z garnuszka. Błagam, uwierzcie na słowo.

A żeby się całe życie uczyć, trzeba sobie stwarzać ku temu sytuacje i próbować nowych rzeczy. Jako że powszechnie wiadomo, że podróże kształcą, to wniosek stąd prosty, że najlepiej uczyć się poprzez świata zwiedzanie. I tym sposobem, krajów pięć przejechawszy, nauczyłam się kolejnej rzeczy o sobie. Choć mięsożerna jestem w każdym calu, tatar może zastąpić mi deser, a obiad bez mięsa trąci mi lekkim wybrakowaniem, to mam swoje wewnętrzne mięsne limity. Przez pierwszy tydzień wciągałam pljeskavicę zapamiętale. W drugim tygodniu jeszcze mi smakowała. A w trzecim poczułam już zdecydowany opór. I dlatego wracam z przepisem zdecydowanie warzywnym. A pljeskavicę w najbliższym czasie mogę oglądać co najwyżej na zdjęciach.

No. To teraz zróbmy leczo. Wszakże obfitująca w papryki jesień to czas dla niego najlepszy.

Trafiłam na bazarku na paprykę ramiro – jest słodka i pozbawiona upierdliwych pestek. Do leczo nadaje się idealnie. Aczkolwiek dla kolorytu warto sięgnąć również po papryki innych kolorów. I troszkę chili dla dodania sprawie pikanterii.

Oprócz papryki będzie nam potrzebna cebula. Dużo cebuli. Tak z pół kilo na każdy kilogram papryki.

Dodatkowo przydadzą się nam pomidory. Do leczo cudownie się nada, a jakże, pomidor rasy paprykowej. Pomidory sparzamy i obieramy ze skórki. Pomidorów bierzemy wedle uznania – tyle co papryki lub trochę mniej. Ja wolę mniej, bo dla mnie leczo to nade wszystko sprawa paprykowa.

No i przy takiej dominacji warzyw nie strach sięgnąć po odrobinę mięsnego aromatu. Małe pętko podwędzanej kiełbasy i 10 dkg boczku będą ilością odpowiednią.

Jak już wszystko jest przygotowane, to ciąg dalszy jest bardzo prosty. Podsmażamy boczek pozwalając mu uwolnić tłuszczyk. Na wytopionym tłuszczu podsmażamy kiełbasę, a następnie również cebulę. Gdy cebulka się zeszkli, wrzucamy usiekaną uprzednio górę papryki.

Paprykę dusimy chwil parę (5-10 minut) i następnie wrzucamy pokrojone pomidory. Podlewamy leczo odrobiną wody, doprawiamy solą, pieprzem i papryką. Ja doprawiam tylko papryką słodką, za to dodaję 1-2 posiekane chili. Alternatywnie można chili nie dodawać, za to przyprawić danie również papryką ostrą. Całość dusimy pod przykryciem ok. pół godziny – po tym czasie papryka powinna być już miękka, ale nadal jędrna. Jeszcze tylko trzeba zadecydować czy lepiej jeść leczo z pieczywem czy z ziemniakami (oczywiście że z pieczywem! ale ja wcale niczego nie narzucam). No. Warzywna odskocznia od mięsa gotowa. Pyszna odskocznia :-)

A konkursu podróżniczego tym razem nie ma. Bo nagrody nie przywiozłam żadnej na zachętę. Ale może ktoś ma jakieś pomysły co się na odwiedzone 5 krajów składa i chce się pobawić w zgadywanie nawet bez nagrody?