Tag Archives: gruszka

Rozgrzeszone gruszki

Zwykły wpis

Marzanna utopiona? Utopiona. No to ze spokojną głową można przystąpić do gotowania. Tylko tak nie do końca wiadomo, w jaki klimat uderzyć. Bo niby zimę definitywnie właśnie pożegnaliśmy, ale z drugiej strony wiosna nie specjalnie się kwapi do zajęcia zwolnionego tronu. Szarość za oknem śmiało może konkurować z najlepszą listopadową klasyką. Jednakowoż temperatury ewidentnie mają się ku lepszemu, na potwierdzenie czego Kot gubi takie ilości sierści, że z zrzuconych kłaków można by zrobić dwa i pół nowego kota. No.

Zatem wobec niemożliwości stwierdzenia czy to bardziej już wiosna, czy też może więcej jeszcze zima, dziś będzie i zimowo i wiosennie, owocowo i korzennie (bo rym częstochowski jest dobry na wszystko).

Gruszki, co oczywiste, trzeba obrać. A dodatkowo ściąć im dupki, aby bez problemu stanęły na baczność na talerzu.

Gruszkom towarzyszyć ma cudny korzenny aromat. Aby go wyczarować bierzemy laskę wanilii, parę kawałków kory cynamonu, kilka goździków, trochę angielskiego ziela i gwiazdkę anyżku.

Przyprawy zalewamy butelką czerwonego półwytrawnego wina, dosładzamy (5-10 łyżek cukru – w zależności od słodkolubności) i doprowadzamy do wrzenia.

Gdy wino się zagotuje zmniejszamy ognień, wkładamy gruszki i gotujemy je przez 20 minut (ewentualnie ciut krócej lub dłużej, w zależności od gruszkowych gabarytów).

Gotowe gruszki wyciągamy, do przestygnięcia zostawiamy, a sami zajmujemy się sosem. Oczywiście z pozostałego wina robionym, bo taka ilość dobra nie może się zmarnować. Wino odparowujemy na silnym ogniu, aż zmniejszy swą objętość bardzo znacząco i stworzy gęsty, aromatyczny sos – dokładnie tak jak tu, przy odparowywaniu octu balsamicznego.

A teraz gruszki sosem polewamy i ze smakiem zjadamy. Ot cała filozofia.

A teraz informacje dla kierowców – wino w procesie gotowania traci to co w nim najlepsze, czyli procenty. Mimo winnego charakteru gruszki te są bardzo niewinne.