Tag Archives: deviled eggs

Ponoć diabeł maczał w tym palce

Zwykły wpis

Ja już z fazy nastoletniego buntu milion lat temu wyrosłam. Już nie rysuję krwią z czarnego koguta pentagramów w piwnicy. Nie wymykam się potajemnie na czarne msze. I nie wytapetowałam sobie mieszkania w motyw trzech szóstek. Ale jak coś diabelsko kusi, to nadal się nie mogę oprzeć. Diablo dobry aksamit już przerabialiśmy.  Tym razem coś na ostro, na grzesznie i ponoć bardzo zbawiennie na kaca działające przyciągnęło mą uwagę. Deviled eggs. Chciałoby się powiedzieć, że diabelskie jaja, ale zbyt dwuznacznie do brzmi ;-)

Niby takie zwykłe faszerowane jajka, a jednak nie do końca zwykłe. Rewelacyjne są! Bo po pierwsze, w smaku bardzo akuratne, doprawione z pazurem i ogólnie takie, że ma się ochotę sięgnąć po kolejne. A po drugie konsystencja farszu jest boska – kremowa, gładka, wręcz godna tortu. No cóż, jak na seriouseats.com mówią, że to najlepszy przepis na te jajka, to ja im wierzę. I Was też do odrobiny wiary i spróbowania zachęcam.

Na faszerowane jajka niewątpliwie będą potrzebne jajka. Nie zaskoczę Was również tym, że jajka powinny być ugotowane na twardo. Drobna uwaga – proporcje podaję na 4 jaja.

Jajka przecinamy na pół i wyłuskujemy żółtka. Miksujemy je z kopiastą łyżeczką majonezu, płaską łyżeczką musztardy, niepełną łyżeczką octu, ostrym sosem chili (od kilku kropel wzwyż – wedle zamiłowania do ostrości) i solą do smaku. W trakcie miksowania (jak przy robieniu majonezu) dolewamy trochę oliwy – ok. 1 łyżeczki.

Farsz starcza na mniej więcej 2/3 białkowych połówek. Przy 4 jajach połówek było, jak łatwo zgadnąć 8, a farszu starczyło na wypełnienie 5 z nich.

Nafaszerowane jaja posypujemy ostrą papryką lub nawet chili cayenne, upiększamy szczypiorkiem i skrapiamy oliwą, koniecznie extra vergine. Nie będę kłamać, diabelsko dobre są.