Zawijańce, przekładańce i wycinanki kurpiowskie to nie jest moja mocna strona. Niby talentów manualnych nie jestem całkowicie pozbawiona, czego dobitnie dowodzą obrusiki i serweteczki pieczołowicie haftem richelieu bądź krzyżykiem przeze mnie na ZPT w latach szkolnych popełnione. No co? Się wyszywało na tamborku. No. Ale ja nie o tym. Rzec chciałam, że artystyczna kuchnia trudność mi sprawia. Kreacje na talerzu wychodzą niezdarne. Ciasta kawałki – nierówne. A kleksy śmietany – bałaganiarskie.
Cóż, nikt nie jest doskonały, a ułomność w palcach nie jest najgorszą z możliwych wad. Jednak przewrotność losu, dodatkowo, przekorą mnie obdarzyła i z niewyjaśnionych przyczyn wyroby kuchenne wymagające gracji, precyzji i uzdolnień plastycznych pociągają mnie najbardziej. Co, zgodnie z przewidywalną logiką rzeczy, na ogół prowadzi do jakże spektakularnej klęski. Tym nie mniej, regularnie, kolejne wyzwania podejmuję.
I oczywiście to nie jest tak, że sobie świadomie i celowo postanawiam podjąć wyzwanie – ok, to w ten weekend popracujemy nad gastronomią precyzyjną. O nie. Jak zwykle są to chaotyczne i nieprzemyślane decyzje, dla których inspiracją jest, jak zawsze, przepis, na który gdzieś przypadkiem trafię. I tak spontanicznie, po raz kolejny, wpadłam w pułapkę własnych upodobań predyspozycjami nie podpartych, gdy na Просто голых рецептах trafiłam na estoński kringel, po rosyjsku przetłumaczony jako estoński krancz (crunch?). No i po prostu musiałam go zrobić.
Estoński zawijas, poza momentem wymagającym precyzyjnego zawinięcia, nie przysparza żadnych kłopotów. Z resztą posłuchajcie sami: w 120 ml letniego mleka rozpuszczamy 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżeczkę suchych drożdży.
Zostawiamy mieszankę na 10 minut, by drożdże zabrały się do roboty. Po tym czasie dodajemy do mleka 1 żółtko i 25 g roztopionego (i przestudzonego) masła.
Płynne składniki wlewamy do mąki w ilości 250 g wymieszanej ze szczyptą soli. Zagniatamy całość w ciasto. Jeśli ciasto jest zbyt klejące, to oczywiście podsypujemy bez wahania dodatkową mąką. Ciastu pozwalamy wyrastać do podwojenia objętości.
Wyrośnięte ciasto rozwałkowujemy na duży i cienki prostokąt, który smarujemy pastą zrobioną z 50 g miękkiego masła, 3-4 łyżek cukru i 1-2 łyżeczek cynamonu.
Ciasto zawijamy w rulonik – dłuższym bokiem czyli wzdłuż krótszego
Rulon przecinamy wzdłuż, nie docinając jednak do samego końca, a następnie skręcamy.
Teraz łączymy oba końce warkocza i pozwalamy zawijańcowi nieco się napuszyć, co potrwa ok. pół godziny.
Zawijańca wypiekamy w 175 stopniach przez 20-25 minut. Po czym pałaszujemy ze smakiem, prawdopodobnie jeszcze na gorąco.
* mój zawijaniec powstał z połowy porcji, dlatego jest tak skromnych rozmiarów