A było to tak, że szłam sobie z pracy do domu w myślach różnorakich głęboko pogrążona. Prawdopodobnie jedna z tych myśli pierwotnych mogła być poświęcona szparagom, a raczej nie tyle im, co ich szybkim przemijaniu. Sezon ledwo się zaczął, a już szparagów brak. Tak sądzę, że od tego się zaczęło. Bo dalej myśl się wiła i kręciła, rozwijała w kierunkach nieprzewidzianych i wkrótce stało się jasne, że za brak szparagów odpowiada złe zarządzanie Państwowymi Zasobami Szparagów. Na pewno gdzieś jest ktoś, kto ma całe mnóstwo szparagów, a że do mnie to dobro nie dociera, to wiadomo – spisek i wroga propaganda.
Gdy już odkryłam co i kto za brakiem szparagów stoi, gdy wreszcie rozgryzłam tę intrygę, to dalszy rozwój wydarzeń nie był kwestią wyboru, a konieczności. Szybciutko łeb tej hydrze ukręciłam, a celem zapewnienia nieprzerwanych dostaw szparagów do ludu, z poczuciem misji i odpowiedzialności sama zasiadłam na tronie. Rozumiecie – nie że kompleks wyższości, żądza władzy, czy coś – ja tylko w kwestii tych szparagów. Wkrótce szczęście i harmonia na szparagowym rynku zbytu nastały, a szparagów nikomu już nie brakowało.
I w tym momencie wyższość umysłu nad materią się ujawnia, bowiem zapewniwszy mentalnie podaż szparagów, na straganie ujrzałam szparagi jak najbardziej namacalne. A żeby była jasność – w kilku poprzednich mijanych miejscach szparagów już definitywnie i posezonowo nie było. Hmmm… Ma się tą moc. Jutro zajmę się podażą pieniądza na moim koncie. W tym zakresie też widzę szerokie pole do poprawy pewnych parametrów. Ale to jutro. Dziś – pomysł na wykorzystanie szparagów cudem zmaterializowanych.
Jeśli chodzi o kolejność, to najlepiej zacząć od sosu. Może go pamiętacie? To ten mocno czosnkowy beszamel, który do ziemniaczanego puree dodawałam. Ku przypomnieniu: 10 ząbków czosnku wrzucamy na 2 minuty do wrzątku. Następnie ząbki obieramy i na łyżce masła przez 20 minut podduszamy. Czosnek podsypujemy łyżką mąki, robimy czosnkową zasmażkę, którą zalewamy 150 ml gorącego mleka. Solą i pieprzem doprawiamy, chwilę na małym ogniu trzymamy i gotowe. Tym razem jeszcze dodatkowo wzbogacamy sos 1 żółtkiem.
Kolejnym krokiem jest spód. Spód z ciasta francuskiego trzeba obciążyć (np. fasolą) i podpiec w 200 stopniach przez 10 minut.
W czasie gdy spód się piecze zajmujemy się szparagami. Szparagi trzeba obrać i pogotować w osolonej wodzie ok. 5 minut. Mają pozostać lekko niedogotowane.
Teraz zaczynamy składać konstrukcję w całość. Spód smarujemy sosem.
Szparagi układamy wygodnie
Urozmaicamy temat kolorystycznie pomidorkiem
Na samą górę trafia cukinia pocięta na cieniusieńkie plastry (ja robię to obieraczką do warzyw).
Tartę zapiekamy w 200 stopniach przez ok. 15 minut. Cudownie pyszna, warzywnie lekka, czosnkowo pachnąca oprawa dla szparagów niniejszym jest gotowa!
Wcale mnie już nie dziwi takie zgranie kuchenno – tematyczne, nawet kolory podobne :-) U mnie szparagi wciąż są, ale ja nie mam za bardzo na nie ochoty – tak to jest w życiu ;-)
Ot, przewrotność zachcianek :-)
No bardzo ciekawy eksperyment mentalny. Kulinarny zarówno. Niemniej jednak czekam na wynik tego drugiego. W końcu pomnażanie pieniądza za pomocą myśli, to historyczne odkrycie na miarę kamienia filozoficznego :o)
Bo cele trzeba sobie stawiać ambitne! (coś tam też o realności było, ale ten fragment postanowiłam zignorować)
:-)
ŚLICZNE