Tak małe, że to nie grzech

Zwykły wpis

Lubię poszperać na dziale „mydło i powidło”, jeśli takowy funkcjonuje w danym sklepie. Rzadko trafia się coś, co chciałabym kupić, ale radości mam zawsze całą masę. Oczojebny w stopniu przyprawiającym o apopleksję kubeczek z napisem moja babcia jest kosmitką? – proszę bardzo. Kwiecisto-pasiasta podomka z poliestru? Tamże. Minutnik kuchenny w kształcie kurzego udka? Żaden problem.

Czasem jednak trafią się fajne kąski – wykrawaczki kształtów fantazyjnych, intrygujące wazy, klasyczne sosjerki i serwetki o akuratnym odcieniu. Wiadomo – tylko kuchenno-jadalniane akcesoria są ciekawe ;-) W każdym razie, buszując razu któregoś po mej ulubionej części sklepu, trafiłam na słodkie, żaroodporne, dodajmy, że bardzo prowokacyjnie wdzięczące się do mnie, minikorytka i wiedziałam, że bez nich ze sklepu już nie wyjdę. Za przyczyną jednego przepisu, który gdzieś kiedyś widziałam, a obecnie nie jestem nawet w przybliżeniu w stanie stwierdzić gdzie i kiedy. Ale drobne przeszkody techniczne nie mogą przecież powstrzymać nadciągającej wysoką falą kulinarnej weny.

Tarty Tatin przyrządzane w indywidualnych porcyjkach widziałam już wcześniej – na ogół z wykorzystaniem formy do muffinów. Ale dopiero prostokątny kształt zachwycił mnie bezgranicznie i bezwarunkowo przekonał do tej idei. A skoro i przekonanie, i foremki kształtem odpowiednie odnalazły się w jednej czasoprzestrzeni, to nie było się przed czym bronić – trzeba było działać. Przepisu ze źródeł mej inspiracji nie udało mi się odszukać, pogrzebałam więc w zeszycie i wyciągnęłam zeń przepis na tartę rozmiarów klasycznych. Tatry wyszły pyszne. Tak małe, że to nie grzech sięgnąć po jedną. Tak pyszne, że nie sposób oprzeć się drugiej.

Lista składników jest ubożuchna – jabłko, masło, cukier i płat gotowego ciasta francuskiego.

Jabłko, najlepiej kwaśny gatunek, obieramy i kroimy na cieniutkie plasterki (np. obieraczką do warzyw). Cukier z masłem – w proporcji 1:1 – gotujemy na karmelowy sos. Na 4 foremki wzięłam po 75 g masła i cukru.

Wypełniamy foremki nakładając na zmianę sos karmelowy i kawałki jabłka.

Wstawiamy foremki do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na pół godziny. Po tym czasie okrywamy podpieczone jabłka kawałkiem ciasta francuskiego, przykrojonym odpowiednio do kształtu foremki.

Pieczemy jeszcze ok. 15 minut – aż ciasto się rozwarstwi i zrumieni.

Przygniatamy foremki np. deską, wciskając w ten sposób ciasto w karmelowo-jabłkową masę. Stygnąc zespalają się w smakowitą całość. A jeśli o smaku już mówimy – toż to poezja absolutna. Zakup foremek niniejszym został w pełni uzasadniony :-)

28 responses »

  1. Ojej, ale smaka narobiłaś ;-) Muszę wypróbować. Na dodatek uwielbiam posługiwać się gotowym ciastem francuskim, przynajmniej wiadomo, że się uda;-)

  2. Ja też uwielbiam buszować w takich kopalniach , czasem zdarzy się coś bardzo ciekawego znaleźć. Podobne foremki znalazłam kiedyś w TKMaxx, też się do mnie wdzięczyły :)) No to wzięłam, teraz czekają na debiut w piekarniku.
    Chyba już kiedyś wspominałam, ale bardzo lubię cyztać Twoje posty!

  3. Pożeram wzrokiem, także foremki :) Gdzie można takie kupić, ach gdzie? Pragnę ich bardzo!
    Pozwolisz, że wykonam Twoje tatinki w wersji dla alergika i pokażę u siebie? :)

    • Oczywiście Patysko – przerabiaj, pokazuj i zajadaj. Wszak przepisy nie są po to by ich strzec i bronić, a po to by się nimi dzielić i radość z nich czerpać.
      A foremki upolowałam w carrefour, całkiem niedawno, bo w zeszłym tygodniu – jest szansa, że jeszcze są w sprzedaży :-)

    • Z tym dobrym gotowaniem to nie przesadzałabym, ale jako szeroko rozumiane źródło rozrywki sprawdza się kapitalnie, zatem niech będzie – wnoszę go do wspólnego gospodarstwa :-)

  4. A ja zła jestem! Bardzo zapragnęłam pożreć takie cudeńka. Akurat miałam wszystko co trzeba (to znak, prawda?) i d…. blada. Robiłam trzy podejścia do tego cholernego sosu. W różnych kombinacjach. Raz mi się masło zwarzyło, potem wyszedł głaz, a na koniec coś obrzydliwego. I nie wiem co robić. Wytłumacz mi jak głupiemu. Jak robisz taki sos? Ratuj, bo zaczynam wierzyć, że podobnie jak do słodkiego ciasta drożdżowego, nie jestem stworzona na twórcę sosu karmelowego… :(
    A ciasto d. zawsze mi wyjdzie z zakalcem, choć moja Babcia uważa, że to totalnie niemożliwe ;)
    Pozdrawiam i uwielbiam.

    • Najpierw pozwalam sie maslu rozpuscic, potem wrzucam cukier i trzymam wszystko na niewielkim ogniu, az cukier sie skarmelizuje w masle. Jesli cos pojdzie nie tak, np. cukier sie skrystalizuje, to mozna dolac wody, pogotowac az grudki sie rozpuszcza i potem odparowac by sie zagescil. Mam nadzieje, ze nastepnym razem sie uda!
      ps. przepraszam za brak polskich znakow – podrozne problemy techniczne :-)

Masz coś do powiedzenia? Nie krępuj się!:

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s