TO atakuje niespodziewanie. Chwila nieuwagi, podstępny aromat dolatujący do nosa albo zbyt apetyczne zdjęcie i gotowe. Niedobór czekolady w organizmie atakuje z mocą stada rozwścieczonych harpii. Zwłaszcza gdy deszcz dzwoni w szyby.
Nagle wśród grudniowych szarości rozbłyska światło. Na pomoc wyrusza pogotowie czekoladowe. Gna jak błyskawica. Musi się spieszyć, bo u pacjenta już słabnie puls. Już ślinianki nie wyrabiają, już kiszki się skręcają w tęsknocie za czekoladą. Oczy się przymykają, a w świetlnej poświacie majaczy obraz kuszący jak śpiew syreny.
Tu nie ma czasu na powolne ubijanie, długie pieczenie, nocne leżakowanie w lodówce. Doświadczony ratownik szybkim, wprawnym ruchem kruszy czekoladę.
Dozuje 75 g wysokoprocentowej substancji aktywnej, drugież tyle masła odmierza i łączy te ingrediencje w mikrofalówce w płynną miksturę. Dla wzmocnienia efektu leczniczego dodaje 4 łyżki cukru pudru, 1,5 łyżki mąki oraz jedno jajko.
Szybko rozdziela lek pomiędzy ramekiny.
Po 15 minutach w 200 stopniach remedium jest gotowe.
Aplikujemy go pacjentowi w towarzystwie bitej śmietany. Obserwujemy jak błogość powraca na twarz. W razie potrzeby czynność powtarzamy. Do skutku.
bita śmietana a fuj, ja bym jakąś konfiturą przybrała albo (ło matko!) czekoladową polewą ;)
To zależy na jaką przypadłość cierpi pacjent – w zależności od diagnozy dobieramy właściwy lek ;-)
Ja mam chroniczny niedobór czekolady w organizmie! Wręcz przewlekły i nieuleczalny ;) Nie dość, że pysznie wygląda, to jeszcze tak napisane, że aż mi ciśnienie skoczyło :D
Droga Crummblle, rozumumiem. Już wypisuję receptę. Zaleca się stosować doustnie czekoladus niepospolitus w dawce nie mniejszej niż 50 g dziennie, do czasu ustąpienia objawów. Aby przeciwdziałać nawrotom choroby terapię należy kontynuować również po ustaniu symptomów.
Dobrze, Pani Doktór. Będę zażywać aż pęknę w szwach :D
Bardzo mi się podoba.
Chyba mam atak…pędzę do kuchni zanim będzie za póżno!:)