Siedem postulatów na rzecz jedzenia

Zwykły wpis

Kontynuując wczorajszy wątek.

Niektórzy potrafią zaprosić gości, na stole postawić słone paluszki, a na większy głód zaordynować pizzę na telefon. I wcale nie rozbrzmiewa w moich słowach krytyka, wręcz przeciwnie – na domówkach u moich Przyjaciół, którzy tak właśnie czynią, świetnie się bawię i nie cierpię żadnego dyskomfortu. O nie. Zazdroszczę im luzu. Bo ja sama, choć jestem przeszczęśliwa mając wiele gęb do nakarmienia, jednocześnie w ferworze przygotowań ocieram się o granice obłędu, padając ofiarą standardów, które sama sobie narzuciłam.

Może nieliczni, równi mi szaleństwem, rozumieją o co cały ten ambaras. Podejrzewam jednak, że pozostałe 99,99% ludzkości oczekiwałoby wyjaśnienia. A rzecz w tym, że imprezowe jedzenie wg moich standardów ma jednocześnie spełniać wszystkie poniższe warunki:

1. co oczywiste, ma być pyszne

2. towarzystwo i gospodarze z tych rozrywkowych i niestroniących od procentów są, więc jedzenie musi stanowić podkład odpowiedni, zabezpieczający przed przedwczesnym zmechaceniem uniemożliwiającym kontynuację zabawy.

3. w świetle powyższego, wysoce wskazane jest danie na ciepło

4. gościnną będąc, często zapraszam więcej osób niż widelców mam w domu, a nikt przecież nie może wyjść ode mnie głodny, zatem jedzenia musi być dużo, wręcz w ilości podpadającej pod żywienie zbiorowe i ściągającej troskliwą uwagę sanepidu

5. jedzenie, o włos, ale jednak przegrywa z Przyjaciółmi – czas chcę spędzać z nimi, a nie przy garach, czyli tylko rzeczy przygotowywalne z wyprzedzeniem, a później wymagające minimum uwagi wchodzą w grę

6. nie mam stołu na 20 osób, ani zapędów by spotkania takiego stołu wymagające organizować, zatem jedzenie nie może wymagać zaawansowanych technik spożywania, specjalistycznych sztućców lub być w inny sposób kłopotliwe

7. opcjonalnie takie jedzenie powinno być mało pracochłonne również w fazie przygotowawczej i w rozsądnych granicach cenowych – nie zapominajmy, ze przygotować należy 20, a nie 2 porcje

Rzekłam.

Metodą prób i błędów, doszłam do różnych zestawów, które spełniają wyżej wymienione wymagania. I dziś o jednym z nich wspomnę.

Jest to klasyka gatunku, ale z akcentem odbierającym banalność. Kurczak w cytrynie, czosnku i tymianku z przepyszną zapiekanką. Prosto, smacznie, dużo, niedrogo, sycąco i na ciepło. Czyli tak jak być powinno.

Siekamy, byle jak, zioła i czosnek, cytryny sparzamy wrzątkiem i kroimy na ćwiartki.

Kurczaka (całego, części, udka, podudzia, piersi, bądź inne ulubione fragmenty) myjemy i osuszamy. Układamy na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce, smarujemy oliwą, solimy, posypujemy zielskiem i czosnkiem, obkładamy cytryną. I przygotowania niniejszym są zakończone.

Kurczaka zabezpieczam folią spożywczą i pozwalam mu czekać na swój czas. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby czekał nawet parę godzin.

A teraz równoległy wątek, czyli zapiekanka dyniowo-batatowa, z serem pleśniowym i dodatkowo tymiankiem – by ładnie komponowała się z mięsiwem.

Dynię i bataty w proporcjach względem uznania obieramy i kroimy w kostkę.

Wrzucamy wszystko na blachę wyłożoną papierem, skrapiamy oliwą i posypujemy tymiankiem. I tyle – przygotowania zapiekanki również niniejszym zostały zakończone. Uwaga – dyni nie solimy.

Jeśli chodzi o pieczenie, to kurczak wymaga ok. 2,5 godziny. Na początku wstawiamy go w 170 stopni, a ok. godzinę przed końcem podkręcamy temperaturę do 200 stopni i wtedy pakujemy do piekarnika również dynię z batatem.

Upieczoną dynię posypujemy pokruszonym serem pleśniowym. Słodycz dyni i batatów genialnie kontrastuje ze słonością sera.

Niestety, brak zdjęć efektów końcowych – szarańcza rzuciła się na jedzenie, pozostawiając tylko kostki z kurczaka. Musicie mi uwierzyć na słowo, że wyszło pięknie i pysznie.

7 responses »

  1. Już tak się przyzwyczaiłam do dobrego jedzenia na imprezach (nie tylko swoich;)), że kiedy ostatnio trafiłam na taką, gdzie były tylko chipsy, banany i kiszone ogórki (inna sprawa, że były to najlepsze kiszone ogórki, jakie jadłam od lat;)), zdziwiłam się mocno i upiłam szybko;) także popieram Twoje zasady w 100%!

  2. :( Wszystko zjedli? A to szarańcza jadowita! Może za bardzo zmechaceni byli ;) Na pewno było smacznie, a napisane – jak zwykle rewelacyjnie i z humorem. Pozdrawiam! :)

    • A skąd, nie przesadziłaś. Szarańcza na niejeden epitet zasługuje, zwłaszcza w zaawansowanej godzinie imprezy. Między innymi na tym ich urok polega :-)

Masz coś do powiedzenia? Nie krępuj się!:

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s