Moja kochana Prababcia uważała, że trójpodział dnia to rzecz święta. Porządny człowiek jada śniadanie, obiad i kolację. Porządny i bogaty dodatkowo podwieczorek. Z psa też usiłowała zrobić porządnego człowieka i nie przyjmowała do wiadomości, że trzydziestokilogramowe bydlątko marki bokser karmi się raz dziennie garem ryżu z mięsem (bo były to czasy gdy karma dla zwierząt pozostawała w sferze abstrakcyjnych fanaberii dla przeciętnego człowieka). O nie! Babunia wiedziała swoje i karmiła psa na równi z pozostałymi prawnukami – na śniadanko dwie kanapeczki, na kolację takoż, a na obiad kawałek mięsa, kartofelek i buraczki.
Jestem bardzo ciekawa jak Babcia zareagowałaby na pomysł lunchu i przesunięcia głównego posiłku na godziny wieczorne. Cóż, czasy były inne, Babcia nie pracowała zawodowo, a pierwsza zmiana kończyła pracę o godzinie 14 i o 14.10 była w domu by zjeść obiad. Sądzę, że aprobaty Babci również nie zyskałyby dzisiejsze zapiekane jajka w bułkach, bo nie wiadomo czy to śniadanie, obiad, lunch czy może jednak kolacja. Taki bałagan w porządku dnia! Któż to widział? Hmmm… ja!
Bułeczkom, jednej lub dwóm na głowę, w zależności od apetytu, ścinamy czubki i usuwamy miąższ.
Następnie smarujemy je od wewnątrz masłem (najłatwiej zrobić to wypukłą stroną łyżeczki) lub skrapiamy oliwą.
Teraz czas na uruchomienie fantazji i wybór dodatków. Ser to raczej element obowiązkowy, ale poza tym świetna jest szynka lub podsmażony boczek, suszone pomidory, oliwki, cebula, łosoś, gorgonzola, chilli, … ogólnie wszystko co Wam się z jajkami komponuje. Ja napchałam bułeczki szpinakiem i dymką.
I czas na rzecz najważniejszą – jajka. Do każdej bułeczki po jednym, optymalnie bez naruszenia żółtka. Trochę soli, pieprz, sos worcester jest również dobrym pomysłem. I trochę sera na wierzch.
Piekę bułki w temparaturze 180-190 stopni przez ok. 15 minut. Wówczas białko jest już ścięte, a żółtko nadal trochę płynne. Oczywiście czas pieczenia zależy od Waszych preferencji odnośnie płynności jajka. Jeśli lubicie bardziej ścięte, to sugerowałabym najpierw podpiec 5-10 minut, a dopiero potem posypać serem z wierzchu i dopiekać do końca.
Pycha! Na śniadanie, obiad i kolację. Sorry Babciu, takie czasy ;-)
Też lubię takie jajeczka w bułeczkach, z ta różnicą, że jajka sadzę na patelni, opiekam wydrążone bułki, potem nacieram ząbkiem czosnku, potem smaruję masełkiem, potem wkładam do środka usmażone jajo, a na koniec posypuję szczypiorkiem :)
Też pięknie :-) I łatwiej kontrolować płynność jajka. Za to w mojej wersji jajko się pięknie łączy z bułką i dalej mogą już istnieć tylko razem, nie oddzielnie.
To umawiamy się – Ty próbujesz mojej wersji, ja Twojej :-)
smakowity pomysł, chętnie wypróbuję
Zabawny post :) Moja Babcia, siedzac Tam Na Górze z pewnością też kręci głową na ten współczesny świat ;)) Ale mi się pomysł z bułeczkami podoba.