Niesforny Mąż swą niesforność okazuje na różnych polach. Prawdziwe popisy daje w kwestiach językowych. Bez zważania na pierwotne znaczenie, wyciąga z kapelusza pierwsze lepsze słowo dla opisania otaczającej go rzeczywistości. Albo sam wymyśla słowo, które jego zdaniem właściwie odda naturę rzeczy. Rozmawiając z nim umysł trzeba mieć czujny. Wtem nagle pada np. pytanie A gdzie papilocina? W tym momencie w moich zwojach mózgowych następuje szybka analiza kontekstowa, przypominam sobie o czym była mowa przez ostatnie 15 minut, eliminuję rzeczy, których lokalizacja Niesfornemu Mężowi jest znana i mam! Kot jest w sypialni odpowiadam. Dokładając do tego fakt, że Niesforny Mąż bardzo często niespodziewanie i bez wyraźniej przyczyny lubi zmienić temat rozmowy, wchodzimy na wyższy poziom abstrakcji. W świetle powyższego, przerobienie muffinów Welsh Rabbit na Właź Rabbit jest, doprawdy, drobnostką.
Muffiny te są świetne. Idealne na śniadanie, kolację, przekąskę. Do kanapek zamiast bułek. Albo, po prostu, z odrobiną masła. No i jest to opcja zdecydowanie szybsza niż regularne bułki. Absolutnie warte grzechu.
Postępujemy klasycznie, jak to przy muffinach, łączymy oddzielnie składniki suche i mokre, by ostatecznie połączyć je razem.
Składniki suche:
- 1,5 szkl. mąki pszennej
- 1/3 szkl. mąki razowej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki sody
- 1 łyżeczka soli
- 120 g startego sera o wyrazistym smaku (zgodnie z sugestią Nigelli wzięłam Cheddar i to jest dobra opcja)
Składniki mokre:
- 150 g gęstego jogurtu (np. greckiego)
- 1/2 szkl. mleka
- 1 jajko
- 6 łyżek oleju
- 1 łyżka musztardy (polecam francuską)
- 2 łyżki sosu Worcestershire
Mieszamy szybko, byle składniki się połączyły i pakujemy na muffinową blaszkę. Z tych proporcji wyszło mi 12 dużych muffinów.
Pieczemy 20-25 minut w 200 st. Można przed końcem pieczenia posypać z wierzchu tartym serem i skropić dodatkowo sosem Worcestershire i dopiekać tak, aż ser się rozpuści. Gotowe!
Wspaniale wyglądają. Jeszcze nigdy nie jadłam wytrawnych muffinów i chyba się skuszę :)
Zajrzałam tu pierwszy raz, ale na bank nie ostatni. Zdjęcia są przepiękne, przepisy ciekawe, wystarczy żebym wracała częściej!
Pysznie wyglądają :) Muszę kiedyś wypróbować te muffinki!
Zgadzam się z przedmówczyniami – wszystko wygląda pięknie! Będę tu zaglądać częściej, a jeśli chodzi o niesfornego męża, to rozumiem, bo też tak mam :)